„Piąte dziesięciolecie” – Józef Raczko


„Piąte dziesięciolecie”


Rok 1950 przyniósł nam upaństwowienie zakładu. Fakt ten zmienił cały układ stosunków zarówno organizacyjnych, jak i międzyludzkich.

Zakłady Mechaniczne inż. Stefan Twardowski otrzymały Tymczasowy Państwowy Zarząd Przymusowy pod nadzorem Stołecznego Zarządu Przemysłu Terenowego. Niedługo potem zmieniły nazwę na Warszawska Fabryka Pomp — Przedsiębiorstwo Państwowe.
Odlewnia Ambrożewicza przeszła pod zarząd państwowy w 1949 roku, a odlewnia Dyjasińskiego — w 1951. W 1955 roku obie odlewnie zostały przejęte przez Warszawską Fabrykę Pomp i weszły w jej skład.


Zasadniczym problemem po upaństwowieniu były sprawy płacowe. Od początku zakładu
pracowaliśmy w systemie dniówkowym, a teraz mieliśmy przejść na akord. Dłuższe narady na ten temat z ówczesnym pierwszym państwowym dyrektorem zakładu inż. Mazurkiewiczem (dyrektorem z mianowania, przyszedł z cukrownictwa) pozwoliły ustalić, iż pierwszy poziom akordu będzie się opierał na wysokości 80 procent czasu robót, jaki podawaliśmy uprzednio na kartach dniówkowych. Różnie z tym bywało. Na czele komórki technologicznej stanął były pracownik teatralny, który na scenie kurtyny przesuwał lub podnosił. Mieliśmy z nim tysiące nieporozumień. Zdarzało się też, że go pracownik popędził i oknem z biura uciekał. I to się nazywał kalkulator!

W tym okresie stosunki międzyludzkie były bardzo złe. Zaczęło przybywać maszyn. Duża strugarka, długie tokarki „Poręba”, nowa wytaczarka, nowa piła, nowa wiertarka pozwalały poważnie zwiększyć produkcję i gabaryty pomp. Problemem dla nowej administracji stała się sprawa powiększenia, a w zasadzie przedłużenia budynku produkcyjnego. Tak, aby za stacją prób powstała nowa hala montażu, a dotychczasowa hala byłaby halą obróbki.

Przedłużenie hali ułatwiłoby montaż pomp głębinowych składanych z dwunastu, piętnastu i więcej wałów. Ten montaż wymagał stanowiska o długości 30-40 metrów. Bywało i tak, że pompa zajmowała długość podwórza i całego prawie budynku. Warunki do przedłużenia hali były i wykonano to.


Po raz pierwszy po upaństwowieniu naszego zakładu 1 Maja obchodzony był w 1951 roku. Nie było akademii, ale była masówka i przemarsz do Śródmieścia na pochód. Tego dnia otrzymałem Dyplom Uznania za trzydziestojednoletnią pracę w zakładzie z pieczęcią z napisem: „Zakłady Mechaniczne inż. Stefan Twardowski. Zarząd Państwowy”. Podpisał go przewodniczący Rady Zakładowej Stanisław Chłopecki i sekretarz partii Władysław Małecki.
Obok stempla: „Za dyrektora” był nieczytelny podpis.

Dyplom był ręcznie robiony, ozdobnie rysowany, pięknie kaligrafowany, z misterną obwolutą dookoła. W górnych narożnikach narysowano dwa symbole naszej produkcji: dwie różniące się od siebie małe pompy odśrodkowe. Dyplom był dziełem rąk pana Stefana Gryczmańskiego — pracownika biura konstrukcyjnego. Był w ogóle pierwszym dyplomem wydanym po upaństwowieniu. Przed upaństwowieniem dyplomów nie wydawano. Stanowi on jedną z moich najprzyjemniejszych pamiątek.

Właściwe jest przypomnieć o narodzeniu się inicjatywy nagradzania pracowników za dobrą robotę, za przodownictwo, za przykładną pracę, za wynalazczość itp.

Po upaństwowieniu zakładu w dniu 18.VIII. 1950 r. otrzymałem świadectwo od byłego właściciela zakładu — inżyniera Twardowskiego. Oto jego pełna treść:


Ob. Raczko Józef rozpoczął pracę w naszych zakładach jako praktykant tokarski 9.01.1920.
Po ukończeniu 3-letniej praktyki pracuje jako tokarz na robotach precyzyjnych do dnia dzisiejszego; jest on wykonawcą pierwszorzędnej wartości tak pod względem wykonania, jak i najkrótszego czasu obróbki danej mu części maszyny. Pragnęlibyśmy, aby pan Raczko pracował w dalszym ciągu w naszych zakładach, dając przykład, jak należy wykonywać swój zawód.


W chwili upaństwowienia majstrem całego warsztatu był pracujący od 1911 roku ślusarz Wincenty Piotrowski. Niestety, był on od szeregu lat chory na cukrzycę, która szybkimi krokami stan jego zdrowia pogarszała tak dalece, że wkrótce po upaństwowieniu odszedł.

Wtedy to na kierownika wydziału powołano inż. Jerzego Kabałę. Był na Grochowskiej głównym mechanikiem i kierownikiem całego wydziału obróbki i montażu. Lubił pompowy profil, dobierał sobie ludzi solidnych. Wypuszczał dużo dobrych pomp. Plany wykonywał, chociaż warunki były trudne, a nawet bardzo trudne. Zasłużył się zakładowi. Był inicjatorem powołania dwóch podległych mu pracowników na mistrzów. Jednym został ślusarz Arseniusz Szewcow, który powrócił z wojny, a drugim ja. To był rok 1955. W 1957 zostałem starszym mistrzem. Po tych przemianach wydział wszedł na właściwą drogę organizacyjną.


Z lewej inżynier Jerzy Kobała, który opanował chaos, jaki zapanował w fabryce po upaństwowieniu. Z prawej Arseniusz Szewcow w 1953 roku został mistrzem na Grochowskiej.


Zakład, chociaż w bardzo skromnych warunkach, produkował pompy coraz nowsze i coraz większe. Po skromnych przedwojennych początkach w 1954 roku podjęto na większą skalę produkcję pomp diagonalnych. Pierwsze z nich, typu D12G i D17G o wydajności 210 i 300 metrów sześciennych na godzinę, zostały wykonane dla Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Katowicach i przeznaczone do wydobywania wody ze studzien głęboko wierconych. Działo się to w okresie ostrego braku wody na Górnym Śląsku.

Jak mówił inżynier Łazarkiewicz, w tym samym roku przyjęto zamówienie na pierwsze pompy diagonalne o dużej wydajności dla energetyków, przeznaczone do chłodzenia kondensatów. Były to pompy typu D40/80 o wydajności czterech tysięcy metrów sześciennych na godzinę dla elektrowni w Ostrołęce. Były jednymi z pierwszych pomp dla energetyki, których produkcję w dalszych latach znacznie rozwinięto ilościowo i asortymentowo.

Do transportu mieszaniny ziemniaków z wodą został zaprojektowany i wykonany nowy typ pompy N22/20 TR. Od tego czasu, tj. od roku 1955, przemysł ziemniaczany stał się obok przemysłu cukrowniczego głównym odbiorcą pomp małej i średniej wielkości.


Arseniusz Szewcow przebył szlak bojowy od Lenino do Berlina. Wiódł on przez Warszawę.


W roku 1956 rozpoczęto produkcję pomp obiegowych jedno-i wielostopniowych do wody o temperaturze do 150 stopni Celsjusza dla sieci centralnego ogrzewania.

Ze względu na stale wzrastające zapotrzebowanie na pompy do ścieków w roku 1957 rozpoczęto na większą skalę produkcję pomp ściekowych o osi pionowej. Układ ten, z wielu względów korzystny, przyjął się powszechnie tak, iż w następnych latach zaszła potrzeba opracowania nowego typoszeregu tych pomp o wydajności do 3600 metrów sześciennych na godzinę. W 1958 roku wpłynęły pierwsze zamówienia na pompy w ramach kompletnych dostaw dla cukrowni na eksport. Najpierw dla Związku Radzieckiego i Iranu, a w latach następnych dla wielu innych krajów. Ministerstwo Przemysłu Rolno-Spożywczego, w ramach którego pracował nasz zakład, uznało, że zapotrzebowanie na pompy dla przemysłu spożywczego, a szczególnie cukrownictwa, jest tak wielkie, że zakład nasz powinien produkować jedynie na potrzeby tego przemysłu, a jeżeli przemysł ciężki potrzebuje większej ilości pomp dla innych gałęzi gospodarki, niechaj buduje sobie nowy zakład.

Ta koncepcja była dla nas nie do przyjęcia.

W roku 1957 urzędujący sekretarz POP tow. Stanisław Grossinger i dyrekcja zakładu zajęły stanowisko słuszne i zdecydowane, uważając, że: „zakład winien nadal utrzymać asortyment pomp cukrowniczych i innych z profilu przemysłu spożywczego oraz pójść dalej na wszechstronną produkcję nowych opracowań do różnych celów i wymogów oraz o większych gabarytach i dla szerszej rzeszy odbiorców łącznie z eksportem. Zakład jest predestynowany do tego, aby być najnowocześniejszym zakładem produkcyjnym pomp dla kraju i na eksport i jednym z najnowocześniejszych w Europie, produkującym pompy w oparciu o własną dokumentację i wychowaną przez siebie wysoko wyspecjalizowaną kadrę”.

Słowa te przemówiły i zdecydowano o powołaniu Komitetu Budowy Nowego Zakładu.


Na posiedzenia Komitetu stale była zapraszana i wielce była mu pomocną tow. Helena
Biernacka — członek egzekutywy POP w WFP, a jednocześnie pracownik etatowy Komitetu
Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.

Komitet rozpoczął działanie od opracowania memoriału do władz rządowych i partyjnych zawierającego głębokie uzasadnienie potrzeby budowy nowego zakładu z lokalizacją w Warszawie z uwagi także na to, że istniejący zakład posiada kadrę konstrukcyjną i produkcyjną z wieloletnim doświadczeniem w dziedzinie budowy pomp. Komitet pracował dwukierunkowo: po linii administracji przemysłowej, aby uzyskać przeniesienie zakładu z resortu rolno-spożywczego do resortu maszynowego oraz po linii partyjnej w celu uzyskanianowej lokalizacji dla fabryki w Warszawie.


Inżynier Janusz Walczyński walczył o nową siedzibę fabryki, a w latach 70. zmagał się z problemami przy budowie Domu Profilaktyczno-Wypoczynkowego w Złockiem.


Komitet, szczególnie w okresie początkowym, miał wiele kłopotów z pokonaniem stanowiska czynników resortowych, które brzmiało: nowa fabryka tak, ale w Siedlcach, w Łapach albo gdzie indziej, byle nie w Warszawie i nie na Żeraniu. Pomimo oporów ze strony władz centralnych budowa nowego zakładu została zatwierdzona.

W roku 1957 przedsiębiorstwo przejęte zostało przez Ministerstwo Przemysłu Ciężkiego w ramach Zarządu Ogólnego Budownictwa Maszynowego. Później — w ramach Zjednoczenia
Przemysłu Budowy Maszyn Ciężkich, a wreszcie — Zjednoczenia Przemysłu Budowy Urządzeń Chemicznych „Chemak” .

Życie organizacyjne w zakładzie rozszerzało się zgodnie z formą przyjętą w całym kraju.
Działała organizacja związkowa i partyjna. Powstał Samorząd Robotniczy. Byłem członkiem
pierwszych Rad Zakładowych i brałem w ich pracy czynny udział. Przez dwie kadencje byłem
przewodniczącym organu samorządowego — Rady Robotniczej.
Rok 1958. Zakład pod nazwą Warszawska Fabryka Pomp obchodził pięćdziesięciolecie
istnienia. To piąty jubileusz fabryki w ogóle, a pierwszy po upaństwowieniu.

Dla mnie były to ostatnie miesiące przez jubileuszem czterdziestolecia mojej pracy
w tym zakładzie.

Obchód jubileuszowy zorganizowany był nie 15 sierpnia, jak mówi data powstania, ale wcześniej — z okazji Święta Narodowego 22 Lipca. W sali świetlicowej Polskich Zakładów Optycznych urządzono akademię — uroczystą i przyjemną. Po przemówieniu dyrektora inż. Józefa Dolińskiego nastąpiła pierwsza w historii zakładu ceremonia nadania odznaczeń państwowych zasłużonym, długoletnim pracownikom.

Za zasługi na polu zawodowym i społecznym z rąk wiceministra Keya otrzymałem przyznany mi przez Radę Państwa PRL Złoty Krzyż Zasługi, a ponadto ustawową premię jubileuszową (dwumiesięczne pobory) oraz mieszkanie z puli resortu w Alejach Jerozolimskich 63/27. Tego dnia odznaczenia państwowe otrzymali jeszcze: inż. Szczepan Łazarkiewicz — Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski za trzy dziestodziewięcioletnią pracę zawodową i działalność społeczną, tow. Edward Czerwiński — Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski za trzydziestodziewięcioletnią pracę zawodową i działalność społeczną, Józef Krasnodębski — Odznakę Przodownika Pracy za długoletnią i sumienną pracę zawodową, Leopold Andrusiewicz, formierz — Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski za trzydziestoośmioletnią pracę zawodową i społeczną. W imieniu odznaczonych miałem przyjemność złożyć podziękowanie władzom państwowym i zakładowym.


Projekt pompy pionowej dla warszawskiego ZOO przygotowany w 1949 roku – jeszcze w prywatnych Zakładach Mechanicznych inż. Stefana Twardowskiego.